Nazajutrz rano odwiedził ich Staszek Burski, opowiadając o tym, co przytrafiło się Adasiowi. Poinformował ich, że chłopiec niedługo przyjedzie, a tymczasem on ze swymi harcerzami rozbije obóz w parku przed domem. W nocy Adaś ze Staszkiem przyszli do profesora i bez żadnego tłumaczenia poprosili Gąsowskiego o zrobienie hałasu następnego ranka oraz niemówienie o tym, że tu byli. Udali się także na strych, prosząc staruszka, aby stał na warcie.
Któż to z płaskiego nie chce jeść talerza?
Następnego dnia Adaś wprowadził w błąd opryszków, którzy go wcześniej napadli i uwięzili. Najpierw głośno opowiadał o jakimś skarbie. Później razem ze Staszkiem, profesorem i jego bratem udali się do parku. Tam po odmierzeniu 10 i 11 kroków zaczęli kopać. Z ziemi wydobyli dużą kutą skrzynię. Wówczas z krzaków wyłonili się fałszywy malarz wraz z kolegą. Wymachiwali rewolwerami i odebrali im zdobycz. Gdy uciekli, Adam przyznał się, że całą akcję zaplanował dla zmylenia przeciwników.
Wtedy zabrał się do poszukiwania prawdziwego skarbu. Zrozumiał znaczenie zagadki, że należy szukać kolejnej wskazówki w malowanej brodzie na portrecie jednego z przodków Gąsowskich. Tam odkrył informację, iż trzeba szukać kogoś, kto nigdy nie jadł z płaskiego talerza i niedługo wróci z Egiptu. Wtedy na myśl przyszła mu bajka o bocianie, który nie mógł jeść z talerza. Wpadł na pomysł, że skarb może być ukryty w dębie, na którym od dawna bociany miały swe gniazdo. Rzeczywiście w dziupli drzewa znalazł woreczek ze skóry, a w nim cenne kamienie: rubiny i diamenty. Chłopiec z ochotą oddał skarb Gąsowskim, a później uznał, że fiołkowe oczy panny Wandy są piękniejsze od wszystkich rubinów.