Rozdział III
Wszyscy uczniowie nie mogli doczekać się końca lekcji i z niecierpliwością oczekiwali dzwonka. Miętus z Myzdralem chcieli związać Syfona, dlatego też przygotowywali sznurki. Józio wiedział o ich zamiarach. Poinformował o tym Koprydę, jednakże ten nie zareagował. Miętus ostrzegł Józia żeby się nie wtrącał i kopnął go bardzo mocno. Rozmowę między nimi usłyszał Syfon. Spowodowało to kolejną kłótnię między bohaterami. Syfon został wyzwany przez Miętusa na pojedynek „na miny”. Miał on się odbyć po skończeniu się lekcji. Kiedy ustalono arbitrów rozpoczęła się następna lekcja – łacina, do której nikt nie był przygotowany, za wyjątkiem Syfona. Wszystkie odpytywane przez profesora osoby dostawały negatywne oceny, co bardzo go zirytowało. Nie mógł pojąć dlaczego po przerobieniu tylu utworów nadal chłopcy nic nie pojmują z tego klasycznego języka. W końcu do odpowiedzi został wezwany Pylaszczkiewicz i mówił o Cezarze, którego to utwory omawiali. W tym momencie skończyła się lekcja. Przyszła pora na zapowiedziany pojedynek na miny. W klasie zostali uczestnicy wyzwania oraz arbitrzy. Pyzio odczytał zasady bitwy. Na początku były miny, później doszło dłubanie w zębach i plucie na palce. W końcu doszło do bójki między Miętusem i Syfonem. Arbitrzy wyznaczeni przez Miętusa związali arbitrów. Miętus zaatakował Syfona i usiadł na nim okrakiem. Szeptał mu do uszu „uświadamiające słowa”, co wprawiło w strach Syfona usiłującego wyrwać się z uścisku. W momencie kiedy Miętalski krzyczał do Józia by zakneblował Pylaszczkiewicza pojawił się profesor Pimko.
Rozdział IV
Ten rozdział stanowi przedmowę do kolejnego rozdziału jak sam Gombrowicz stwierdził „tytułem dygresji”. Zostajemy poinformowani o pojedynku jaki ma się odbyć pomiędzy Filodorem (profesorem) i Mom-senem (którego przydomek brzmiał anty-Filodor”. Jednakże czytelnik nie ma doszukiwać się żadnych podobieństw między historią przedstawioną w kolejnym rozdziale a historią Józia. Autor żali się, że poświęca swój czas na pisanie dzieła, a czytelnicy odbierają tylko część jego przekazu. Pada tu pytanie czy forma jest produktem człowieka, czy człowiek wytworem formy. Autor mówi, że artyści, którzy poddają się formą i koncepcja artystycznym są fałszywi i jedynie naśladują wielkich mistrzów. Mówi też o tym, że nie ma takiego podziału jak artyści i „reszta”. Artyści nie mogą patrzeć na siebie jak na wyższe formy życia.