Ludzie przyszłej rewolucji
Wprowadzenie do Części III — po historiozoficznej refleksji ogólnej — pokazuje z lotu ptaka, ruchem wędrującej kamery obserwatora, obozowisko rewolucyjnej armii, a raczej zbrojnych tłumów, świętujących odpoczynek po walce. Poznajemy w zbliżeniu portretowym bohatera naczelnego tych tłumów — Pankracego; jest cała seria ujęć charakterystycznych konkretów: stoły z mięsiwem i napojami, uznojone czoła, rozczochrane włosy, topory, broń rozmaita, nawet w ręku małego chłopięcia, zajadającego wiśnie, długie szydło… Malarska wyobraźnia autora święci tu prawdziwy triumf, w całej zaś następującej partii dramatycznej mamy takich szkiców rodzajowych więcej: wnętrza szałasów, namioty, narady przywódców, obozowisko w lesie, szubienica, tańce podnieconych trunkiem i wolnością gromad, poszczególne grupy rewolucjonistów, jako to lokaje, rzeź-nicy, wychrzczeni Żydzi, chłopi, elitarne kołą rewolucyjnych ideologów (artystów, kapłanów nowej świeckiej religii, filozofów), mężowie, kobiety i dzieci, zdrowi i umierający, pogrążeni w zabawie bądź w obrzędach nowego porządku, bądź szykujący ostateczny bój z resztkami starej cywilizacji — wielka panorama, po której poeta prowadzi nasz wzrok tak samo, jak Przechrzta prowadzi po niej hrabiego Henryka w przebraniu. We wstępie do Części IV, gdzie talent Krasińskiego w zakresie opisów monumentalnych, wizyjnych, doszedł do szczytu, mamy te tłumy w ruchu, w wojennym wysiłku, mrowie ludzkie wśród mgieł, skał obronnych, w promieniach wstającego słońca. Znowu chciałoby się po raz któryś użyć przymiotnika „dantejski”, polski zaś współczesny czytelnik rozumie, ile stylistyce Krasińskiego zawdzięczają batalistyczne opisy mistrza naszej prozy, Henryka Sienkiewicza (oblężenie Zbaraża i wszystkie inne oblężenia przez przeważne siły wrogów wszystkich zamków w Trylogii).
Wielka panorama rewolucyjnego ludu nie jest ani malowidłem obiektywnym, ani też rzeczowo beznamiętnym. Przeciwnie. Bez ustanku mamy do czynienia z makabryczną karykaturą, groteską, z grozą żywiołu, szaleństwem, występkami, z czynami, które nawet jeśli usprawiedliwione dotychczasowym poniżeniem i krzywdami, bardziej przypominają jakiś sabat czarownic niż święto wyzwolonej ludzkości. Toteż z ogromnym dystansem i pogardą traktuje owe tłumy pankracy, osoba prawdziwie genialna wśród zbuntowanych: „czy choć jeden zrozumiał myśli moje? — pojął koniec drogi, u początku której hałasuje?” tak, krasiński pokazał wizję rewolucji bez śladu sympatii; jeżeli nawet rozumiał, dlaczego do rewolucji powszechnej dojść może, to odmawiał jej szlachetności, piękna entuzjazmu, podniosłości nowych ideałów. To groza, szał, rozpacz, przemoc brutalna i wyzwolone z wszelkich więzów instynkty. W rozmowie z pankracym henryk powie z pełną, bądźmy pewni, myślową i uczuciową aprobatą autora: „widziałem wszystkie stare zbrodnie świata ubrane w szaty świeże, nowym kołujące tańcem — ale ich koniec ten sam, co przed tysiącami lat — rozpusta, złoto i krew”. Zło prowadzi do zła. Zbrodnie możnych i panów, o których tak wymownie — także z moralną aprobatą autora — mówi pankracy henrykowi, doprowadziły do powszechnego buntu, wyzwoliły siły dotąd gnębionych, wyzwolone siły prowadzą znowu do wojny, krzywdy innych tym razem, kolejno zemsta jest czynem moralnie złym (o tym cały Irydion Krasińskiego), ze zła nie może wyniknąć dobro, toteż całość skończyć się może tylko rzezią, morzem krwi, śmiercią jedynej inteligencji na tyle potężnej, by prowadziła żywioły buntu do jakichś sensownych działań. Pankracy posiada potężny umysł, ale i jemu brak serca, miłości. Jeżeli do hrabiego henryka na próżno przemawia prawda głosem aniioła stróża, to do pankracego, ateusza zupełnego, głos anielski pewnie wcale dostępu nie ma. i oto rozumiemy, że wizja takiego świata bez boga, bez tradycji i porządku wiekami ustalonego musiała się zwidzieć krasińskiemu w postaci szaleństwa, makabrycznej groteski, krzywej karykatury ideałów wolności i praw człowieka. ale tak wypadło nie dlatego, by krasiński miał zamiar rewolucyjną groźbę ośmieszyć, skarykaturować i pomniejszyć przez to. intencja, widoczna w całym dziele, rysuje się wręcz odwrotnie: autor bije na alarm, przywołuje całą siłę wyobraźni i całą swą wiedzę, żeby pokazać, jakie kształty przybrać może grożące niebezpieczeństwo. i nie może sobie tego wyobrazić inaczej niż w kategoriach kompletnej katastrofy, świętokradczego niszczenia tradycji i wartości uznawanych, jakiejś makabrycznej „nie-boskiej” groteski. Tak, to „karykatura”, ale karykatura tego wszystkiego, co za naturalne i godne uznawał myśliciel i poeta tak klasowo określony, jak Krasiński.
Tak obszerna i przejmująco groźna wizja rewolucji, synteza wszystkiego, co w sferze idei wywrotowych mogłoby się zrealizować, nie powstała, to jasne, tylko z wyobraźni. Autor wiedział bardzo wiele o przebiegu Rewolucji Francuskiej, szczególnie o budzących sensacyjną grozę latach jakobińskiego terroru. Dzieła takie, jak Historia jakobinizmu księdza Augustyna Barruela, krążyły po całej Europie, tłumaczone również na polski, w nich mógł Krasiński do woli zapoznać się z krytycznymi, polemicznymi naświetleniami rewolucyjnej ideologii i praktyki. Ten sam Barruel w specjalnym dziele pisał o prześladowaniach duchowieństwa; o związkach jakobinizmu i filozofii Oświecenia traktowało dzieło Laharpe’a pod jakże wymownym dla miłośników tradycji tytułem drukowane w polskim przekładzie w r. 1816: Wolter między prorokami, czyli Dzieło o fanatyzmie w języku rewolucyjnym albo prześladowaniu wznieconym od barbarzyńców osiemnastego wieku na chrześcijańską religią… Trudno przypuszczać, by tej akurat książki Krasiński nie miał w ręku, gdy się zważy na wagę ówczesną nazwiska Woltera, a także autora, Laharpe’a, który był w całej Europie uznanym autorytetem klasyków w dziedzinie krytyki i dobrego smaku. Jedno zaś to dzieło ileż dać mogło materiału dla malowidła rewolucyjnego entuzjazmu i wojny z chrystianizmem w takiej wersji, jaką prezentuje w Nie- -Boskiej komedii Leonard i kapłani nowej religii. Źródeł jest więcej, niżby można wyliczyć, po prostu Rewolucja Francuska była punktem wyjścia dla wszystkich pisanych wtedy traktatów historiozoficznych i politycznych, powoływali się na nią i jej zaklęci wrogowie, i filozoficzni obserwatorzy historii najnowszej, i ci wszyscy, którzy jej dzieło, przerwane przez Napoleona, pragnęli kontynuować w Europie po r. 1815.
Oczekiwanie na nowy wybuch
Podstawowe doświadczenie -Rewolucji Francuskiej było miernikiem realności wszelkich przyszłych przewrotów, wyznaczało perspektywę tego, co może się zdarzyć w niedalekiej przyszłości. Toteż Nie-Boską komedię wolno nazwać dramatem o rewolucji, który się rozgrywa już po europejskim kryzysie, rewolucyjnym z końca wieku XVIII, a przed tym kryzysem który współcześni Krasińskiemu żywo odczuwali, a który m;a; kulminować za życia autora w wydarzeniach Wiosny Ludów. To wizja jakiejś następnej po Rewolucji Francuskiej katastrofy, tym razem jednak nierównie bardziej powszechnej, ogarniającej eksplozją buntu wszystkie kraje Europy. Na podobny temat pisał wówczas Mickiewicz fragmenty Historii przyszłości; o nadchodzącej zupełnej przemianie warunków społecznych czytał Krasiński w każdym systemie utopijnym epoki. W tej podstawowej ramie ideologicznej, w oczekiwaniu na powtórzenie erupcji rewolucyjnego wulkanu, pomieścił Krasiński niezmiernie wiele dodatkowej wiedzy szczegółowej, tak z lektur, jak z wieści gazetowych i korespondencji, jak nawet z doświadczenia bezpośredniego. Z niedalekiej Genewy śledził wypadki powstania tkaczy w Lyonie w r. 1831. Nigdy dotąd proletariat fabryczny nie wystąpił z taką siłą, nigdy przedtem robotnicy nie opanowali władzy w dużym mieście. Rewoltę tkaczy stłumiło rychło wojsko, echo zaś tego bardzo głośnego w Europie wybuchu nowych klasowo sił rewolucyjnych znalazło się w Nie-Boskiej komedii w postaci epizodu z umierającym Rzemieślnikiem, który przeklina dyrektorów fabryk. Inny epizod, gdy tańcująca przy szubienicy Dziewczyna mówi Henrykowi, że dosyć służyć, czas używać życia, jest śladem całkiem autentycznej rozmowy Krasińskiego z dwiema dziewczynami, zatrudnionymi w pewnej szwajcarskiej oberży. Mówiono o wypadkach lyońskich i służące nie chciały Krasińskiemu wierzyć, iż warunkiem równości w niebie ma być nierówność na ziemi — i w ogóle uważały, że czas już na zamianę miejsc między bogatymi i biednymi. Krasińskiego bardzo szokowały objawy ludowej emancypacji, ten szlachetnie przecież myślący człowiek o dużej wiedzy i obszernych horyzontach światopoglądowych był jednak mocno wkorzeniony w tradycje kraju pańszczyźnianego, gdzie feudalne granice stanowe uznawane były potocznie za zjawisko naturalne.