W mrokach tli się światełko
Na strychu rzeczywiście było wiele starych druków oraz ksiąg pisanych ręcznie. Przez kilka dni Adam czytał je uważnie, schodząc tylko na posiłki. Wreszcie trafił na cenną informację – w historii Bejgoły był Francuz. Znalazł ją w pamiętniku księdza Jana Koszyczka. To on właśnie w czasie wojen napoleońskich spisał wszystko, co działo się wtedy we wsi. Okazało się, że w 1813 roku do Bejgoły przybyli dwaj francuscy żołnierze. Byli wycieńczeni, głodni, potrzebowali pomocy. Pan Gąsowski przyjął ich w domu ogrodnika w parku, gdyż we dworze umierała wtedy jego żona Domicela. Po jej śmierci jednego z żołnierzy, który był ranny, przeniesiono do dworu. Którejś nocy ranny wyszedł z domu, nikt nie wiedział, po co. Niedługo potem jego towarzysz wrócił do Francji, zabierając ze sobą list. Po jego wyjeździe ranny zmarł, ale przed śmiercią poprosił pana Gąsowskiego, aby w razie przyjazdu jego brata do Bejgoły zakwaterował go w domku w parku. Zanim zmarł, mówił jeszcze coś o drzwiach, ale nikt nie rozumiał, co miał na myśli.
Malarz – co ukradł, mówi, że znalazł
Adaś opowiedział domownikom historię francuskich żołnierzy. Wspólnie udali się do domu ogrodnika w parku, stwierdzając, że nie ma w nim drzwi. Wanda mówiła, iż zniknęły dawno temu, ponieważ odkąd tylko pamięta, drzwi nie było. Tego dnia do domu przybył wędrowny malarz, prosząc o gościnę. Otrzymał ją, choć Adamowi wydał się podejrzany. Chłopiec przypuszczał, że to właśnie on zaatakował go w parku. Gość został oprowadzony po domu, bardzo interesował się opowieścią pana Iwona o wypadku Adasia i dziwnej sprawie z drzwiami. Nazajutrz rzekomy malarz zakradł się do pokoju Adasia i zabrał pamiętnik księdza Koszyczka.