Pamiętnik z powstania warszawskiego streszczenie

Miron wspomina rok 1943, kiedy z przyjaciółmi – Swenem, Haliną. Ireną i Staszkiem, zorganizowali sobie wieczór patriotyczno-literacki z teatralnościami , w trakcie którego odgrywali sceny z Wesela Wyspiańskiego.

Według narratora, ojciec zawsze potrafił załatw ić coś dla rodziny: kosz kartofli, ryby, a nawet sosnę imitującą bożonarodzeniową choinkę. Życie pod­czas wojny było trudne, a jedzenie wydawano na kartki. Rodzina Mirona brała produkty na kartki bliskich, którzy już zmarli. Ale wtedy takie rzeczy się robiło  – wspomina bohater. Miron wyjaśnia do końca sprawę Stefy – nie mogła dłużej mieszkać z nim i jego matką, gdyż dozorczyni kamienicy domyślała się, że ich lokatorka jest Żydówką. Dopiero kilka dni po jej wyprowadzeniu się Niemcy przeszukiwali domy.

Rozmowę z dawno niewidzianą  Stefą przerwał kolejny atak  Niemców, którzy zbliżali się  do Chłodnej od strony ul. Ogrodowej. Odby­ły się masowe egzekucje oraz palenie ludzi na stosach. Narrator zauważa bezcelowość działania – wydobywa się ludzi i gasi pożary, by znów uciekać przed następnym nalotem i wszystko zaczynać od początku. Miron i jego towarzysze chronili się w piwnicy, a za chwilę znów stamtąd szli. Znoszono wówczas trupy poległych podczas bombardowania szkoły na Lesznie, w której zginął syn jednej z sąsiadek. Narrator pamięta tę szkołę – przed wojną był tam obejrzeć szopkę. Teraz porównuje jej uczniów do aniołów z lękiem czekających na śmierć

Miron wybrał się do Ireny. Wszyscy mieszkańcy Chłodnej 24 kryli się w piwnicy, w ciszy czekając na to, co nastąpi.

Kolejny dzień – niedziela, 6 sierpnia rozeszła się wieść o upadku powstania. Miron, Irena i Staszek rozstali się, gdyż zamierzali wracać do domów. Nikt z cywilów nie chciał wierzyć, że walka tysięcy ludzi poszła na marne. Narrator wspomina, że dopiero tego dnia zaczęło się prawdziwe piekło. Niemcy zajmowa­li kolejne ulice od placu Kercelego, poprzez Towarową, Okopową, aż do Śródmieścia, atakując z lądu i powietrza. Miron zgłosił się do pomocy przy odgrzebywaniu zasypanych i ratowaniu ludzi z płonącej kamienicy. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni gasili ogień i dezaktywowali spuszczane przez Niemców bombki zapalające, a gdy udało sie opanować pożar, znów zbiegali do piwnic. Miron z matką przenieśli się do ciotki na Ogrodową 49, a stamtąd dalej – dziurami w murze i podziemiami Wszędzie napotykali tłumy ludzi w popłochu szu­kających schronienia.