5 września powstańcy ulokowali się u państwa Bałturowiczów. Mieszkali w jednym pokoju w sześcioro, między innymi z ludźmi z AK. Co chwila słychać było nadlatujące samoloty i spadające pociski. Podczas jednej z wędrówek przez ruiny Miron ze Swen spotkali w publicznej latrynie znanego poetę Wojciecha Bąka. Doszli na Chmielną (gdzie niedawno się ukrywali). Ujrzeli tam świeże groby. Potem Miron z Haliną przyglądali się budynkowi banku Pod Orłami. Zastanawiali się, jakie widowisko będzie, kiedy te piąć potężnych pięter się zawali. Niedługo potem zobaczyli, jak podczas nalotu budynek staje w płomieniach. Wokół coraz bardziej narastała panika. Ludzie tłoczyli się na Alejach, złudnie sądząc, że tam jest bezpiecznie. Nocą Miron z Ojcem i Zochą, z opaskami AK na rękach, przeszli za Aleje na zwiad.
6 września wieczorem, urządzono coś na kształt uczty przed opuszczeniem mieszkania. Halina płakała. Ojciec i Swen załatwili kwaterę przy ulicy Widok.Wówczas opuśc ili dotychczasowe miejsce wtopili się w szybki tłum.Udało im się przedostać płytkimi korytarzami pod Alejami Jerozolimskimi do Nowogrodzkiej, gdzie mieszkał kolega Ojca – Mieczysław ,, Miecio" Michalski. Nie wiedzieli jednak, czy człowiek ten jeszcze żył.Na szczęście Miecio żył i natychmiast ugościł przybyłych.
Miron nadmienia, że dni wówczas mieszały się, ale pamięta, że ludzie krzyczeli wcześniej „Powiśle padło" – a Powiśle padło 6 września. Powstańcy -czasem wciąż trzymali część Mokotowa, Powiśle południowe i Żoliborz z Marymontem.
7 września z rana nalot, bomba spadla gdzieś obok. Sadza obsypała Ojca, co paradoksalnie wzbudziło śmiech zgromadzonych. Okazało się, że za Alejami Jerozolimskimi także nie jest bezpiecznie. Wiadomo już było, że lada chwila znów trzeba będzie uciekać po raz czwarty. Miron z Ojcem odwiedzili na Żurawiej mieszkanie szkolnego przyjaciel a. Zdzisława Śliwerskiego. Okazało się. że jego jednostka stacjonowała na Emilii Plater.Następnie udali się na Wilczą, wzdłuż Kruczej, do najbliższych przyjaciół Zochy, Ojca i Haliny. Ulica pełna była wysokich barykad z płyt chodnikowych. Szli szlakiem podwórkowo-dziurowym, o którym powstał wierszyk, czytany przez nich później w gazetce. Narrator opowiada w tym miejscu o „krowach" – czyli tak nazywanych pociskach, które po wojnie oglądał w Muzeum Wojska w Warszawie, a także o innych – „kotach", określanych tak z racji dźwięku, jaki wydawały podczas spadania. Na Wilczej spotkali panią Jadwigę i pana Stanisława.
Południowe Śródmieście, gęsto zabudowane wysokimi kamienicami, było największą dzielnicą powstaniową. Mieszali się tam cywile i powstańcy. Miron z Ojcem wrócili na Nowogrodzką z dobrą wieścią – mieli ulokować się na Wilczej u pani Rybkowskiej, sąsiadki ich przyjaciół, która mieszkała sama. Swen wróci z kolei z Żurawiej, gdzie odnalazł Dankę. Znowu wybuch nieopodal – trafiło w aptekę lub mydlarnię. Zjedli coś, po czym ich drogi się rozeszły – Swen udał się na Żurawią do państwa Szu, gdzie przebywała Danka. Pozostali ruszyli na Wilczą. Pierwszą rzeczą, jaką tam zrobili, było zbudowanie kuchni. Właścicielkę mieszkania poznali dopiero 2 lub 3 dni później, gdyż bała się nowych przybyszy.