Pamiętnik z powstania warszawskiego streszczenie

Każdy kolejny dzień powstania przynosił naloty, pożary i nieznośny upał. Miron pisze, że każde­mu z trzech niszczeń Warszawy (wrzesień 1939, powstanie w getcie żydowskim od 19 kwietnia do 20 maja 1943 oraz powstanie warszawskie) towarzyszyło palące słońce, samoloty i ogień. Coraz więcej budynków zawalało się, ludzie uciekali albo ratowali zasypanych pod gruzami. Do schro­nu wciąż przybywali nowi uciekinierzy.

Każdy kolejny dzień powstania przynosił naloty, pożary i nieznośny upał. Miron pisze, że każde­mu z trzech niszczeń Warszawy (wrzesień 1939, powstanie w getcie żydowskim od 19 kwietnia do 20 maja 1943 oraz powstanie warszawskie) towarzyszyło palące słońce, samoloty i ogień. Coraz więcej budynków zawalało się, ludzie uciekali albo ratowali zasypanych pod gruzami. Do schro­nu wciąż przybywali nowi uciekinierzy. Wśród nich była czteropokoleniowa rodzina z ul. Kościelnej 2: Lusia Romanowska z synem Mareczkiem, jej matka – Rymińska i ciotka Rymińskiej -pani Zosia. Lusia była literatką, więc szybko zaprzyjaźnili się z Mironem Narrator wspomina, że schron pod filarami żył  ze sobą w wielkiej przyjaźni. Nie było tutaj ani jednej kłótni, sprzeczki.  Ludzie żyli ze sobą dobrze, ale coraz gorzej działo się wokół nich.

Podczas bombardowań ludzie stawali przy fi­larach, bo tak było bezpieczniej. 23 albo 24 sierp­nia w trakcie następnego nalotu bomba przebiła blok A – ten sam, w którym na początku ukrywał się Miron i jego przyjaciele. Ataki nie ustawały, dlatego jedna z kobiet zaproponowała wspólną modlitwę, która miała pomóc w przetrwaniu. Kolejna bomba trafiła w budynek, pod którym się  kryli. Osuwające się piętra nie zmiażdżyły jednak piwnicy ani nie zasypały drzwi, dlatego znajdując) się w schronie ludzie ocaleli.

Dzień po tym bombardowaniu w piwnicy pojawili się ksiądz, by udzielić wszsytkim ostatnich sakramentów. Omówiono spowiedź powszechną i przyjęto komunię z pragnienia ( czyli bez opłatka, bo nie było skąd go wziąć ).

24 sierpnia Miron, Swen z matką i Celinką, Lusia  Mareczkiem i matką oraz państwo Ad postanowili, że następnego dnia nad ranem opuszczą schron pod filarami i przeniosą się na Nowe Miasto.W nocy Miron pomagał powstancom tworzyć okopy. O świcie wyruszył z przyjaciółmi w drogę. Wśród obstrzału dotarli do wejścia do podziemia zrujnowanego kościoła Sakramentek.

Po drodze Mironowi wypadły z koca suchary, które zaczął zbierać. Pozostali ponaglali go, nie chcąc, by ryzykował życie, on jednak przekonywał, że garść sucharów to szansa i przeżycie następnego dnia. Spotkana zakonnica uprzedziła nowo przybyłych, że w schronie są tłumy  i nie znajdą tam miejsca. Tłok panował także na Krzywej Latarni, dlatego Miron i reszta ostatecznie zatrzymali się w ruinach budynku Izby Rzemieślniczej na Miodowej 14. Przez pewien czas w ogóle  nie opuszczali kryjówki. Grali w brydża, jedli, prali brudne od sadzy ubrania, spali na deskach, odmawiali różaniec. Dzień po przybyciu na Miodową Miron wyruszył do sąsiedniego domu po niezbędne naczynia i po raz kolejny cudem uszedł z życiem, gdyż chwilę po jego wyjściu w miejsce, w którym przebywał, wpadł odłamek pocisku. Po powrocie do domu wraz z Lusią i Swenem zorganizowali konkurs literacki.