Rozdział V
Mieszkańcy mówią tylko o jednym: o cofaniu się zarazy. Powoli zaczynają planować swoje przyszłe życie. Serum Castela zapobiega szerzeniu się dżumy i sprawia, że liczba wyzdrowień stale rośnie. Niestety, w dalszym ciągu są liczne ofiary choroby. W tym czasie umiera m.in. sędzia Othon Mimo końca zarazy życie w Oranie nie zmienia się. Czasami tylko mieszkańcy znów zaczynają się uśmiechać, a na ich twarzach widać ulgę. Przez cały styczeń orańczycy żyją w niepewności, gdyż trudno im uwierzyć, że niedługo będą mogli robić to, co robili przed zarazą. Z tego powodu zwiększają się próby ucieczek. Niektórzy nie wierzą, że dżuma odchodzi i wolą sami opuścić miasto. Z kolei rozłączeni z bliskimi tracą cierpliwość i chcą przyspieszyć spotkanie. Coraz większy optymizm ogarnia społeczeństwo, maleją też ceny żywności, mimo iż zdobycie jej wcale nie jest łatwiejsze. Zakonnicy powracają do klasztorów, a żołnierze do koszar i garnizonów. Dwudziestego piątego stycznia prefektura ogłasza, że epidemia skończyła się. Prosi mieszkańców o cierpliwość, gdyż ze względu na zachowanie bezpieczeństwa bramy miasta zostaną otwarte za dwa tygodnie. Ludność wylega na ulice miasta i cieszy się. Ogólnej euforii nie podzielają rodziny, których krewni zmagają się jeszcze z dżumą. Mimo to także oddychają z ulgą, gdyż sami są już bezpieczni. Podobne uczucie towarzyszy Rieux, Tarrou i Rambertowi, którzy są już bardzo zmęczeni nieustanną walką z chorobą. W oddali przemyka kot – pierwszy widziany w Oranie od wiosny. Tylko jeden człowiek nie cieszy się wraz z innymi. Jest nim Cottard, co opisuje Tarrou w swoich notatkach. Narrator zauważa, że od chwili cofania się zarazy przyjaciel pisze bardzo niewyraźnie i zamieszcza wiele osobistych przemyśleń, co wcześniej się nie zdarzało. Tarrou w dalszym ciągu interesuje się plującym na koty staruszkiem i postanawia go odszukać. Niestety, okiennice w jego domu są zamknięte, co pozwala przypuszczać, że mężczyzna nie żyje lub jest zirytowany na dżumę, że wprowadziła tak wiele zamieszania. Tarrou pisze także o powrocie Granda do zdrowia oraz o matce doktora, która przypomina mu jego matkę.
Od momentu ustępowania dżumy doktora wielokrotnie odwiedza Cottard. Pyta go o epidemię i wieść o jej bliskim końcu każdorazowo wprawia go w zły humor. Po 25 stycznia zaczyna znów żyć w samotności. Nie chodzi do restauracji ani do kina. Cały czas przebywa w swoim mieszkaniu, które opuszcza dopiero wieczorem. Robi szybkie zakupy i znów się zamyka w pokoju. Nawet Jeanowi Tarrou nie mówi, co się z nim dzieje. Pewnego dnia Tarrou spotyka go na ulicy. Cottard prosi, by przyjaciel towarzyszył mu w spacerze na przedmieście. Zmęczony Tarrou nie ma na to ochoty, lecz widząc wzburzenie Cottarda godzi się z nim pójść. Rozmawiają o dżumie i jej konsekwencjach. Cottarda najbardziej interesuje działalność urzędów po ustaniu zarazy, gdyż boi się aresztowania. Twierdzi, że każdy powinien na nowo rozpocząć swoje życie Nagle pojawiają się dwaj funkcjonariusze i pytaj i Cottarda o jego nazwisko, gdy ten ucieka. Tarrou wraca do domu i odnotowuje tę scenę w swoich notatkach. Pisze też, że najbardziej boi się godziny, w której człowiek okazuje się tchórzem. Na tyr kończą się jego zapiski.