Narrator stwierdza, że Boże Narodzenie w tym roku było raczej świętem Piekła niż Ewangelii.
Ciągle brakuje jedzenia, na wystawach figurują puste pudelka, a bogaci sowicie opłacają drobne przyjemności. Nawet w kościele panuje atmosfera smutku i goryczy. Nikt nie ma serca uświadamiać cieszące się dzieci, że prawdopodobnie czeka je bliska śmierć. W sercach społeczeństwa kwitną resztki nadziei, która każe im walczyć o życie.
W Wigilię Grand nie przychodzi do pracy, co niepokoi doktora. Rambert informuje go, że widział tułającego się po ulicach urzędnika. Według dziennikarza mężczyzna miał zmienioną twarz. Rieux odnajduje go przy sklepie z zabawkami. Przypomina mu się, że tam stary urzędnik oświadczył się swojej Jeanne. Widzi jego łzy i rozumie, że Grand bardzo pragnie zobaczyć ukochaną. Mężczyzna z płaczem wyjaśnia, że chciałby mieć czas na napisanie listu do Jeanne. Ma już dość udawania, że nic się stało. Upada na chodnik, więc doktor bierze go na ręce. Czuje, że Grand jest rozpalony.
Okazuje się, ze ma dżumę płucną. Rieux decyduje, ze sam będzie go pielęgnował w swoim domu. Urzędnik prosi go o podanie rękopisu, w którym znajduje się to samo zdanie z różnymi wariantami i wyjaśnieniami. Na ostatniej stronie Rieux dostrzega początek listu Granda do Jeanne. Mężczyzna prosi doktora, by spalił rękopis. Tarrou obserwuje ich w milczeniu. Rieux wstrzykuje urzędnikowi serum i mówi Tarrou, że chory nie przetrzyma nocy. Mężczyzna decyduje się czuwać przy umierającym przyjacielu. Nazajutrz doktor widzi poprawę zdrowia urzędnika i myśli, że to fałszywy alarm, po którym nastąpi gwałtowne pogorszenie i śmierć. Tak się jednak nie dzieje, gorączka całkowicie spada i choroba ustępuje. W ciągu tygodnia doktor ma kilka podobnych przypadków niespodziewanego ozdrowienia.
Podczas wizyty u starego astmatyka Rieux dowiaduje się, że do miasta wracają szczury. Tarrou martwi się, że choroba na nowo się rozwinie. Na szczęście statystyki podają co innego: dżuma zaczyna się cofać.