Dżuma streszczenie
Uzbrojone grupy napierają nocą na bramy, by wydostać się z miasta. Dochodzi do strzelaniny. Władze zwiększają ilość strażników i ataki ustają, jednak dają się odczuć echa rewolucji. Zaczęły się rozruchy: ludzie okradają podpalone lub zamknięte domy, dlatego władze ogłaszają stan oblężenia. Zastrzeleni zostają dwaj złodzieje, lecz na mieszkańcach nie robi to wrażenia. W końcu interwencje władz stają się bardzo rzadkie. Dopiero ograniczenie prądu i całkowite wyłączanie go o godz. 23 powoduje, że społeczeństwo opamiętuje się.
Narrator postanawia opisać pogrzeby zarażonych. Jako jeden z wielu musi się nimi zajmować. Z początku przyspiesza się ceremonie, lecz z czasem całkowicie je eliminuje. Chorzy umierają w samotności, odseparowani od rodzin, które najczęściej odbywają kwarantannę i nie mogą uczestniczyć w chowaniu zwłok. Jeżeli mogą spotykają się w oznaczonym czasie pod szpitalem, podpisują odpowiednie dokumenty o zgonie, jadą za trumną na cmentarz, gdzie muszą okazać odpowiednią przepustkę. Tam czeka już ksiądz i odprawia krótkie modlitwy. Potem szybko zakopuje się trumnę i rodzina odjeżdża do domów, a ambulans lub karawan do dezynfekcji. W ten sposób ogranicza się ryzyko roznoszenia zarazy.
Na początku społeczeństwo czuje się urażone takimi pogrzebami, lecz nasilająca się epidemia i związane z tym problemy kierują ich myśli ku innym troskom. Zaczyna brakować jedzenia. Brakuje też trumien i miejsca na cmentarzu. Po przewiezieniu zmarłego na cmentarz wyjmuje się go z trumny, którą odwozi się do szpitala do ponownego użytku. Ciała chowa się w wielkich dołach: w jednym mężczyzn, w drugim kobiety. Z tego też względu krewni nie mogą już brać udziału w pogrzebie. Toleruje się jedynie ich obecność przy bramie cmentarza. Jednak z czasem nie patrzy się już na płeć zmarłego i wszystkie ciała zakopuje się w jednym dole. Zwłoki przysypuje się niegaszonym wapnem. Liczba personelu zajmującego się grzebaniem zwłok zmniejsza się, gdyż przy tej pracy nie daje się uniknąć zarażenia. Mimo to ciągle zgłaszają się nowi ochotnicy. Postęp dżumy przynosi ze sobą duże bezrobocie, a za pomoc przy zwalczaniu epidemii prefektura płaci w zależności od ryzyka, toteż nie brakuje rąk do pracy. Kończy się za to miejsce na cmentarzu. Władze każą wyburzyć ogradzający go mur i nocą organizować masowe grzebanie zwłok. W końcu i ten sposób zawodzi. Trzeba znaleźć nowe miejsce dla ciał.