Dżuma streszczenie

Identyfikuje się z mieszkańcami, gdyż sam jednym z nich i doświadczył tego samego, co oni. Twierdzi, że w takich chwilach ludzie wolą m myśleć o przyszłości, gdyż to ich jeszcze bardziej boli: i jeśli nawet niektórzy z nas doznawali poku­sy, by żyć przyszłością, wyrzekali się tego tak szybko, jak tylko to było możliwe, czując rany jakimi wyobraźnia karze w końcu tych, co jej ufają.

Nie odliczają też czasu rozłąki z bliskimi, ani nie przewidują jej końca, gdyż boją się kolejnego za­wodu. Żyją przez to w jakimś amoku i nie widza sensu kolejnych dni. Roztkliwiają się nad sobą i nic ich już nie cieszy. Najbardziej zaś są poszkodowani ci, którzy przybyli do Oranu krótko przed dżumą i muszą w nim zostać do końca epidemii, jak np. dziennikarz Raymond Rambert. Z kolei rozłączeni kochankowie czują wyrzuty sumienia, że za mało interesują się nieobecnymi bliskimi. Mają dużo czasu na przypominanie historii swojej miłości i widzą wszystkie braki względem ukochanych.

Zdają sobie tym samym ból, lecz to tylko

jeden ze sposobów, jakimi rozporządzała choro­ba, by odwracać uwagę i wywołać zamęt.

Niektórzy orańczycy dopiero teraz zaczynają dostrzegać uroki pogody. Zachwycają się słońcem, – smucą deszczem. Mieszkańcy są sami ze swoim cierpieniem, niezrozumiani przez innych. Często ich wielką tęsknotę za bliskimi postrzega się jako
konwencjonalne uczucie, tuzinkowe cierpienie, seryjną melancholię.
Posuwają się do używania banalnych formułek, by zyskać współczucie u rozmówców. Narrator stwierdza, że rozłączeni z bliskimi mieszkańcy są w uprzywilejowanej sytuacji, gdyż nie myślą o dżumie, lecz o ukochanej osobie.