Rozdział IV
Bartek wyszedł przez komin z domu Loraka, bał się, ale zdumiony zauważył, że Pajęczaki przylgnęły do ścian, jakby to one się go obawiały. Bartek obserwował z dachu miasto i z przerażeniem zauważył, że wszędzie chodzą Pajęczaki, zastanawiał się też, kim jest Nienazwany. Potem poszedł do Łewapa, gdy ten wychodził z domu, jakby pod wpływem tajemniczej komendy Pajęczaki rozsunęły się i zrobiły przejście dla Łewapa i jego dziecka. Gdy Łewap wychodził z domu słychać było płacz jego żony, sam Łewap też płakał u dygotał ze strachu, dlatego Bartek niósł jego dziecko. W czasie drogi Łewap opowiedział legendę, w jaki sposób Nienazwany pojawił się na Lewawie.
Legenda głosiła, że pewnego dnia do bram Lewawu zapukał skromny i biednie odziany staruszek. Allianie nakarmili go i pozwolili mu zostać. Staruszek zamieszkał na Lewawie w charakterze ogrodnika. Na Lewawie miała swoją siedzibę także Rada Mędrców, stamtąd zarządzała całym Wokarkiem. Podobno wówczas, gdy staruszek został ogrodnikiem, w zamku i w jego okolicy pojawiły się pierwsze Pajęczaki. Ich obecności nikt jednak nie kojarzył z biednym, sympatycznym staruszkiem.
Równocześnie dziwna niezgoda zaczęła panować wśród życzliwych sobie dotąd Allian. Allianie stali się konfliktowi, a Rada Mędrców nie mogła w niczym dojść do porozumienia. Ci sami ludzie, którzy przez lata rządzili Wokarkiem rozumnie i sprawiedliwie, nagle stanęli do walki o wpływy. Pewnego dnia doszło do tego, że jeden z Mędrców zabił w gniewie drugiego. Od tej pory wszyscy patrzyli na siebie podejrzliwie. Nie minęło wiele tygodni, a w Radzie znów doszło do walki na śmierć.
Aby zapobiec dalszym tak strasznym wypadkom, niektórzy Mędrcy domagali się, by wybrać najmądrzejszego spośród nich i dać mu nieograniczoną władzę. Staruszek tymczasem pozyskiwał na Lewawie coraz większe wpływy. Trudno dziś powiedzieć, jak to się stało. Nie był Allianinem, to pewne. A imion miał kilka, lecz najbardziej lubił, gdy nazywano go dziwnie brzmiącym imieniem "Zdów". Allianie zaczęli nieufnie patrzeć na swoich Mędrców, a Zdów umiejętnie podsycał tę nieufność.
Udało mu się w końcu skłócić ze sobą większość mieszkańców miasta i podzielić ich na niewielkie grupy. Były więc grupy Allian wyższych i niższych, Allian z piegami i bez piegów, niebieskookich i zielonookich. Każda z tych grup miała się za coś lepszego niż pozostałe, gardząc sobą nawzajem. Zdów potrafił ponoć wmówić ludziom, że Allianie zielonoocy są bogatsi od innych i mają najwięcej władzy, więc pozostali Allianie zaczęli zabijać zielonookich lub usuwać ich poza granice miasta.
Wszyscy porzucili swoje codzienne zajęcia, wdając się w zażarte spory; przyjaźnie ustępowały miejsca nienawiści, uczeni już nie zajmowali się nauką, a technicy przestali udoskonalać technikę. Nawet artyści przestali tworzyć.
Na koniec Mędrcy pozabijali się i zostało ich tylko trzech. I to właśnie oni zażądali wyborów, w których Allianie mieli wskazać jednego spośród nich i oddać mu w ręce władzę. Allianie wybrali, lecz nie ufając swym Mędrcom, nie głosowali na żadnego z nich. A ponieważ każda ze skłóconych grup wiedziała, że nigdy nie uda się jej uzyskać zwycięstwa dla swojego kandydata, wybrali… Zdowa! Ten zaś, zdobywszy władzę, rychło zmienił się nie do poznania. Zniknęła nagle jego przymilność i słodkie słowa. W ciągu jednego dnia ze słabego, bezbronnego starca przeobraził się w Nienazwanego.
Legenda mówi, że był potężnym czarownikiem, który upatrzył sobie bogate i spokojne miasto Allian i piękny i dumny zamek, aby nimi zawładnąć. Allianie bardzo długo wierzyli w jego piękne słowa. Obiecywał wszystkim szczęście, równość, sprawiedliwość, bogactwa i udział we władzy. Gdy jednak ją zdobył, wypędził Allian z Lewawu, a zamek opanowały Pajęczaki, posłuszne każdemu jego rozkazowi. Mnożyły się w takim tempie, że wkrótce liczba ich wielokrotnie przerosła liczbę mieszkańców Wokarku.
Co dziwniejsze, wkrótce potem Allianie coraz wyraźniej zaczęli się zmieniać. Z ich serc bezpowrotnie zniknęła gdzieś odwaga. Mówiono, że Nienazwany wysysa odwagę z serc Allian tuż po ich narodzeniu. Niektórzy twierdzą, że właśnie dlatego każe sobie przynosić pod bramę Lewawu nowo narodzone dzieci. Dlatego Allianie są łagodni, pokorni, słabi, nie umieją nikogo nienawidzić, nawet Nienazwanego. Nienazwany wzbudza w nas jedynie lęk.
Z roku na rok w Wokarku i coraz mniej się rodzi dzieci. Gdy Allianin próbował ocalić swe dziecko i nie poszedł do Lewawu, jeszcze tej samej nocy gromada Pajęczaków, mimo zamków u drzwi i krat, wtargnęła do jego domu i zabiła całą rodzinę. Im bardziej Bartek z Łewapem zbliżali się do bram Lewawu, tym bardziej bali się.