Latarnik streszczenie

        Uważał, że miało to związek z jego udziałem w powstaniu listopadowym, które było wymierzone przeciwko carowi i Rosji. Po upadku powstania jeszcze bardziej nasiliły się działania mające na celu rusyfikację polskiego społeczeństwa. Nastał czas Wielkiej Emigracji. W wielu obcych krajach takich jak Wielka Brytania, Szwajcaria czy Francja tworzone były ośrodki polskiej państwowości, gdzie na nowo ożywało życie kulturalne i polityczne.

         Był bardzo uparty i cierpliwy. Właśnie z uwagi na jego upór został kilkakrotnie dźgnięty bagnetem, gdyż nie chciał się poddać. Pozwoliło mu to też nie poddawać się życiowym nieszczęściom. Miał też bardzo dobre serce o czym może świadczyć fakt, że gdy przebywał na Kubie i panowała tam epidemia oddał dla chorych swój zapas chininy i dlatego sam zachorował. Cały czas miał nadzieję, że usłyszy wiadomości o wolnym kraju, jednak takie wiadomości do tej pory nie pojawiły się. Z czasem zaczął się starzeć i tracić energię, a jego włosy przybrały biały odcień. Bardzo się zmienił przez te lata stał się wrażliwym starcem.

         Na balkonie latarni rozmyślał na temat swojego życia. Cieszył się tym, że w końcu będzie miał trochę spokoju. Zasłuchał się w szumie morskich fal i otaczającej go zewsząd ciszy. Po zapadnięciu zmroku udał się do swojej do swojej izby gdzie kontemplował swój spokój.

II

         W czasie mijających tygodni nowy latarnik przywykł do obowiązków, jakie zostały mu przydzielone. Z rana odbierał żywność, jaką mu dostarczano na łodzi. Potem czyścił soczewki świateł latarni. Po wykonaniu wszystkich swoich obowiązków siadał na balkonie i spoglądał w morską toń. Nigdy nie mógł nasycić się tym widokiem. W dali widać było żagle nadpływających statków handlowych oraz dymiące kominy parowców. Z drugiej strony latarni mógł podziwiać port w mieście oraz całe miasto.

          Bardzo pokochał miejsce, w którym obecnie mieszkał i pracował. Mógł podziwiać również przyrodę typową dla klimatu podzwrotnikowego. Widział papugi i tropikalne rośliny. Kiedy miał czas łowił ryby.

        Latarnia była jego zaciszem i azylem od wszystkich kłopotów. Na stałym lądzie pojawiał się jedynie w niedziele. Zawsze wtedy ubierał swoją kapotę i przypinał do niej ordery. Mieszkańcy miasta mieli go za Amerykanina. Mówili, że bardzo dobrze spisuje się w powierzonej mu roli. Niekiedy zdarzało mu się pożyczyć od konsula gazetę – nowojorską lub hiszpańską. Szukał w nich wiadomości ze Starego Kontynentu. Bardzo tęsknił za ojczyzną. Z czasem bardzo zaczął dziwaczeć. Nie rozmawiał z osobą dowożącą mu jedzenie. Znacznie rzadziej pojawiał się w mieście. Pomiędzy jego zejściami na ląd niekiedy mijały całe tygodnie. Ludzie zaczęli zastanawiać się czy żyje. O tym, że nie umarł świadczyło jedynie zapalające się światła na latarni oraz to, że jedzenie, które mu dostarczano znikało. Zlewał się ze swoim otoczeniem. Jednak pewnego dnia nastąpiła zmiana.