Zofia Nałkowska była córką Wacława Nałkowskiego, intelektualisty, uczonego-geografa, a zarazem płomiennego publicysty społecznego, materialisty i racjonalisty, a przy tym —- autora pierwszego manifestu modernistycznego „Forpoczty" (1895); że od najwcześniejszej młodości wielbiąc Dagny Przybyszewską i pisząc młodopolskie wiersze — kształtowała swój system wartości w kręgu radykalnej inteligencji warszawskiej, współpracowników pisma „Głos", w większości sympatyków i uczestników rewolucji 1905 roku. Ta edukacja stworzyła z „cudownego dziecka" literatury (pierwszy wiersz wydrukowała mając lat 13, pierwszą powieść, „Lodowe pola", w wieku 19 lat) pisarkę, która w każdej swej książce, niezależnie od przemian stylu, łączyła czujną, doraźną reakcję na wstrząsy historii i życia społecznego, z potrzebą widzenia ich także w szerszym kręgu pytań egzystencjalnych o wieczne sprawy pojedynczego „ja" i jego związki z „innymi".
ie jest też bez znaczenia, że w jej życiu własnym prywatność także przeplotła się z historią do tego stopnia, że mogło ono najwiarygodniej zaświadczyć o prawdzie losu jej bohaterów. Po nieudanym młodzieńczym małżeństwie z modnym w warszawskich salonach poetą, Leonem Rygierem (który też zresztą w latach 1905—1907 współdziałał piórem z rewolucją), w 1922 roku poślubiła postać z niepodległościowej legendy, bojowca PPS, bohatera słynnego uprowadzenia dziesięciu więźniów politycznych z więzienia carskiego na Pawiaku, żołnierza Legionów, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego — Jana Gorzechowskiego (pseudonim Jur).
- Losy tego małżeństwa, doznawana najosobiściej ewolucja Jura od bohatera-bojowca do żandarma, zaprzeczającego wolnościowym ideom swej przeszłości, wreszcie doświadczenia życia w Grodnie, małym prowincjonalnym mieście na kresach II Rzeczypospolitej — to dalsze linie biegnące ku „Granicy". Nie tylko ku niej zresztą.
- Praca w patronacie więziennym w Grodnie, problem mniejszości narodowych, które w tym mieście stanowiły 50 procent mieszkańców, zbrodnie pospolite i polityczne — więzionych i strażników, wielkie majątki i bezlitosna eksploatacja chłopów białoruskich, oblicze niepodległego państwa i polskiej władzy w prowincjonalnym mieście — tym żywić się będzie długo jej literatura. Pierwsze echo: problem uciskania mniejszości narodowych, zdrada rewolucyjnych ideałów, odezwie się w „Romansie Teresy Hennert" (1923, data wydania 1924), dalsze — w „Niedobrej miłości" (1928) i wreszcie w tomie nowel więziennych „Ściany świata" (1931), pisanych już z dystansu, przez parą lat, po powrocie do Warszawy.Nałkowska opowiada w tej ostatniej książce o swych spotkaniach ze zbrodnią, złem i nieszczęściem człowieka, w sposób jawnie autobiograficzny (w pierwszej osobie, jako kuratorka społeczna więzienia), wręcz reportażowy, odsłania swój — narratorki-pisarki — stosunek do widzianego świata. I w noweli „Złoczyńcy" ujmuje swoje myśli w formułę, która zawiera jedno z kluczowych znaczeń mającej dopiero powstać „Granicy": „rozłamujące rzeczywistość głębokie pęknięcie, śmiertelna rysa — bez nadziei, bez możności, by było inaczej. Bo na każdym miejscu ziemi i o każdej chwili jesteśmy po jednej albo po drugiej stronie tej linii, która na dwoje rozłamuje świat i która przechodzi przez każdy dom". Tu jeszcze przedział ten odczuwa bardziej może jako zjawisko moralne tylko, a nie także społeczne — ale odbiera go w sposób głęboko osobisty: jako świadomość podlegania temu prawu i płynącej stąd odpowiedzialności.
- Opublikowany już dziennik pisarki z pierwszego dziesięciolecia niepodległości („Dzienniki. III. 1918—1929". Opracowanie, wstęp i komentarz Hanna Kirchner, Warszawa 1980) ukazuje związek między postępującą katastrofą jej małżeństwa z Gorzechowskim (rozstała się z nim ostatecznie w 1929) a uogólnieniem, jakie z tego doświadczenia wyprowadziła w swej twórczości. Doznania prywatne, splecione z obserwacją i uczestnictwem w życiu społecznym, ułożyły się jej w jeden wniosek ogólny: o tajemniczej i groźnej przemienności człowieka, który traci swą tożsamość, gdy znajdzie się w innej roli społecznej, a także pod wpływem nacisku drugiej osobowości („Innego"), w sferze tego „międzyludzkiego", jakie opisał w „Ferdydurke" Gombrowicz. Tak zmieniają się, zaprzeczając swej „naturze", charakterowi czy ideologii, bohaterowie powieści „Niedobra miłość", tenże problem tajemniczej zmienności człowieka stanie się osią sztuki „Dom kobiet".
-
W wywiadzie tygodnika „Świat" z Zofią Nałkowską (1930, nr 4) na zapytanie: „Czy o nowej powieści nie myśli Pani?", pisarka odpowiedziała: „Owszem, już trochę o niej myślę. «Chcą być» przeze mnie napisane dwie powieści. Jedna będzie miała za bohatera tym razem mężczyznę. Tematem będzie sposób, w jaki się zmienia człowiek, przekraczając wysoki i trudny próg m.- dniem wczorajszym i dzisiejszym. Druga powieść byłaby w pewnym stopniu związana tematycznie z moją sztuką i miałaby tytuł: Kim był Krzysztof?" Obie te zamierzone powieści zrealizowały się w jednej — w „Granicy" właśnie.
- Zaczęła tę książkę tworzyć u schyłku 1931 roku — w jakim miejscu swego życia, w jakim czasie dziejów? Mija dwa lata od ostatecznego rozstania z Janem Gorzechowskim. Pisarka odniosła niedawno ogromny sukces swoim scenicznym debiutem, sztuką„Dom kobiet", napisała już nową, „Dzień jego powrotu", i ta premiera też przyniosła jej wielki rozgłos. Wyszedł tom opowiadań więziennych „Ściany świata". Nałkowska prowadzi życie rozlegle, bogate w prace, działania, wybitnych ludzi, uczucia i wrażenia. Jest jedną z najznaczniejszych postaci literatury, autorytetem środowiska kulturalnego, działa w nim, reprezentuje, kładzie swój podpis pod ważkimi wystąpieniami pisarzy polskich w sprawach publicznych. Ma wreszcie swój salon literacki, odwiedzany przez głośne osobistości, słynie ze swego niezwykłego talentu rozmowy. „Oddycham doprawdy na wspomnienie spokojnej a celnej inteligencji tej wybitnej pani" — pisze Gombrowicz o swych wizytach u Nałkowskiej („Wspomnienia polskie", Paryż 1977). Bywa, jak wszyscy znaczniejsi ludzie kultury, na wielkich uroczystościach państwowych, na rautach w ambasadach. Linia jej życia zdaje się wznosić nieustannie w górę.