Rozdział IV. Dzik erymatejski
Z uwagi na to, że Poirot zawitał do Szwajcarii postanowił zostać tu na dłużej i zwiedzić okolice. Kiedy tak podróżował wsiadł do kolejki prowadzącej do Roches Neigres, jednakże nie chciał jechać aż tak daleko. Kolejna sprawa spadła na niego przez przypadek. Konduktor kasujący mu bilet podał kartkę z szybko nakreśloną treścią, w której była zawarta prośba o pomoc w ujęciu przestępcy ściganego w sprawie Salleya. Prośbę kierował do niego jego znajomy Lementeuil. Policjant w liściku użył określenie dzik. Herkules stwierdził, że to dobry zbieg okoliczności gdyż czwartą pracą mitycznego herosa było pokonanie dzika erymatejskiego. Uważał również, że wybranie odciętego od świata hotelu na spotkanie bandy przestępców to raczej absurdalne miejsce, jednak dał wiarę informacją policjanta. Detektyw rozpoczął obserwacje pozostałych pasażerów i nawiązał rozmowę z jednym z nich.
Po przybyciu do hotelu przywitał ich kierownik przepraszając za niedogodne warunki, tłumacząc to, że jeszcze nie rozpoczął się w pełni sezon. Pod wieczór wszyscy zasiedli do kolacji. Właściciel hotelu podszedł do detektywa i przeprosił go jeszcze raz za warunki. Jednocześnie powiedział, że jeden z mężczyzn to sławny doktor, a kobieta straciła tu męża i co roku przybywa do hotelu. Później do niego podszedł rozmówca z kolejki i również powiedział to czego się dowiedział o współtowarzyszach. Poirot przedstawił się jako Poirer – fabrykant z Lyonu. Śniadanie przyniósł mu kelner Gustave, który okazał się być wspomnianym w liście funkcjonariuszem policji. Razem z detektywem przeanalizowali, który z gości mógłby być przestępcą oraz co go mogło sprowadzić tutaj. Zgodnie stwierdzili, że trzej mężczyźni, którzy przebywali w swoim towarzystwie mogą być kompanami mordercy. Co do powodów nie byli zgodni – mógł być nim podział łupów lub kobieta. Poirot ruszył na poszukiwania. Z początku chciał nawiązać rozmowę z lekarzem, jednak ten go zbył. Później udał się do kuchni, w której udało porozmawiać się z kucharką. Dowiedział się, że przed Gustavem był tu inny kelner, który został zwolniony i opuścił to miejsce. Rozmowa z panią Grandier również nie przyniosła żadnych rezultatów. W nocy miały miejsce tragiczne wydarzenia. Trzej mężczyźni próbowali włamać się do pokoju detektywa i „poszerzyć mu uśmiech”. Jednakże tragedii zapobiegł Amerykanin – jeden ze współtowarzyszy pobytu w hotelu. Kiedy zamknęli mężczyzn w szafie udali się do pokoju Gustava, który został przez nich pocięty, ale doktor zdołał go opatrzyć. Dlatego też udali się do zamkniętej części hotelu po krwawych śladach. W jednym z pokoi odnaleźli zmasakrowane ciało z roztrzaskaną głową. Poirot powiedział, że to Robert, poprzedni kelner. Jednak do jego piersi była przypięta kartka, z której wynikało, że jest to poszukiwany przestępca. Wszyscy doszli do wniosku, że przestępca nie chciał podzielić się ze znajomymi łupem i ci mu się tak odwdzięczyli. Zaś kierownik hotelu był podenerwowany z uwagi na to, że dostał od niego łapówkę za możliwość ukrywania się w hotelu. Ustalili też plan działania na później.
Trzy dni po tych wydarzeniach w hotelu zjawił się komisarz, który prosił detektywa o pomoc. Ten powiedział mu, że bez wątpienia odnalazł przestępcę. Spotykając po drodze Amerykanina poprowadził ich do pokoju gdzie leżał obandażowany Gustave i przedstawił jako poszukiwanego mordercę. Wyjaśnił też, że to Robert w rzeczywistości był policjantem i że został zabity tej nocy kiedy on sam został napadnięty.
Następnego dnie wyjaśnił całą sprawę Amerykaninowi. Powiedział, że przestępca udał się tutaj po to, aby została mu zmieniona powierzchowność. Miał tego dokonać lekarz, który podróżował z nimi kolejką, gdyż jak się okazało nie był on neurochirurgiem ani psychologiem lecz chirurgiem plastycznym. Wszystkie szyki pomieszało mu wpierw pojawienie się przebranego policjanta, którego zabił, a później sławnego detektywa. Spytany o to, dlaczego nie powiedział od razu co się tu wydarzyło odparł, że chciał mieć pewność tego, że odda złoczyńcę w ręce policji, a on sam będzie mógł złapać dzika erymatejskiego.