Dziedzice z Reigate
W opowiadaniu, podobnie jak w innych częściach przygód Holmesa narratorem jest doktor Watson. Opowiada on, że Holmes był wycieńczony po sprawie Towarzystwa Niderladzko-Sumatrzańskeigo. Holmes chorował i leżał w hotelu Dubuy w Lyonie. Jak się okazało, po przyjeździe detektyw był jedynie wyczerpany pracą. Trzy dni później obaj powrócili do londyńskiego mieszkania detektywa w Londynie . Watson chciał wyjechać na kilka dni poza miasto. Okazało się, że szczęśliwie jeden z jego znajomych kupił majątek blisko Reigate i zapraszał tam doktora. Ten z kolei chciał ze sobą zabrać Holmesa.
Po przyjeździe do rezydencji wszyscy zasiedli na dole i zaczęli rozmawiać. W pewnym momencie gospodarzowi przypomniało się, że musi zabrać ze sobą broń „w razie napaści”. Zdziwiło to bardzo jego gości. Opowiedział, zatem o ostatnich wydarzeniach, jednocześnie wspominając, że są one zbyt błahe jak dla takiego sławnego detektywa. Jak się okazało nic za bardzo wartościowego nie zginęło z domu były to „jeden tom dzieł Szekspira, parę srebrnych lichtarzy, małe wagi z kości słoniowej do ważenia listów, mały barometr dębowy i kłębek szpagatu.”.
Holmes bardzo zaczął się zastanawiać nad sprawą, na co Watson odpowiedział, że przyjechał tutaj dla odpoczynku. Wtem do pokoju wpadł lokaj i oznajmił, że u sąsiadów pułkownika Graytera – państwa Cunninghamów popełniono morderstwo – zamordowano ich stangreta. Miało to miejsce w nocy, około godziny 12. Zaczęła się ostra dyskusja – wskazywano prawdopodobieństwo, że morderstwa dopuściły się te same osoby, które okradły bibliotekę i ukradły dziwny zestaw rzeczy. Jak się okazało Cunnighamowie należeli do najbogatszych ludzi w okolicy. Holmes stwierdził, że najprawdopodobniej rozwiązanie sprawy okaże się proste, jednak teraz takie nie jest.
W czasie rozmowy pojawił się inspektor Forrester, który dowiedziawszy się, że u pułkownika gości sławny detektyw chciał z nim porozmawiać. Inspektor udzielił krótkiego wyjaśnienia na temat włamania i nieco bardziej obszernego na temat zabójstwa, gdyż jak się okazało zabójca był przez kogoś widziany, ale z daleka. W dłoni stangreta znaleziono zwitek papieru, na którym była napisana godzina, godzina w jakiej dokonano zabójstwa. Przypuszczalnie było to wezwanie na spotkanie.
Po krótkiej dyskusji Holmes wyszedł na dwór a po jakimś czasie jego rozmówcy dołączyli do niego. Detektyw podziękował swojemu przyjacielowi, że go tu zabrał. Holmes wyjaśnił, że był na miejscu zbrodni. W ponownej drodze na miejsce zbrodni detektyw wyjaśniał co robił wraz z inspektorem. Sprawa okazała się bardzo skomplikowana. Doszli do miejsc, których stali stary i młody Cunningham, gdy był zabijany ich stangret i z których widzieli to zdarzenie. Po pewnym czasie na miejscu zjawili się i oni.
W pewnym momencie Holmes gorzej się poczuł. Jednak zaczął wyjaśniać, że możliwym jest, iż stangret zjawił się na miejscu po tym jak zbrodniarz uciekł. Wszyscy doszli do wniosku, że złodziej musiał być bezczelny i odważny gdyż włamał się do domu, gdy światła były zapalone. Holmes poradził, aby dać ogłoszenie o wyznaczeniu nagrody za schwytanie złodzieja, jednocześnie poprosił, aby ogłoszenie podpisał starszy pan Cunningham. Jak się okazało w ogłoszeniu był błąd co do godziny, jednak szybko został poprawiony.
Wszyscy udali się do mieszkania w celu oględzin. W pewnym momencie Holmes przewrócił stolik z karafą i pomarańczami i powiedział, żeby Watson uważał, ten rzucił się do sprzątania a później pomogli mu inni obecni w pomieszczeniu. Dzięki temu zamieszaniu Holmes mógł się wymknąć. Kiedy jego zniknięcie zauważyli Cunninghamowie powiedzieli, że muszą go poszukać, gdyż chyba nie wszystko z nim w porządku. Po jakimś czasie dało się słyszeć wołanie o pomoc – to wołał detektyw. Okazało się, że napadli go Cunninghamowie. Kiedy Holmes mógł już mówić, powiedział żeby aresztować gospodarzy za zabójstwo stangreta.
Po aresztowaniu i uporządkowaniu spraw Holmes udał się do pułkownika i Watsona i zaczął im wszystko wyjaśniać. Jak się okazało kartkę wyrwał sam zabójca, czyli stary Cunningham. Była ona o tyle istotna, że napisały ją dwie osoby na zmianę. Mimo widocznych różnic można było zauważyć podobieństwa w pismach, co wskazywało na pokrewieństwo obu autorów listu.
Okazało się, że śmiertelny strzał padł z dużej odległości, więc nie było mowy o szarpaninie, a ziemia gdzie ponoś uciekali złoczyńcy nie miała żadnych śladów ucieczki. Cunninghamowie chcieli najprawdopodobniej ukraść dokument, który mógłby ułatwić wygranie procesu z ich sąsiadem. Jednak, gdy go nie znaleźli to chcieli upozorować włamanie i odsunąć od siebie podejrzenia. Dlatego zginął stangret. Przewrócenie stolika było potrzebne, aby niepostrzeżenie zbadać zawartość szlafroka młodego Cunninghama, który wisiał w tym pokoju. Jednak bardzo szybko Cunninghamowi dopadli detektywa i zaczęli go dusić. Po tym jak sytuacja się uspokoiła okazało się, że stangret widział państwa w dniu włamania i chciał ich szantażować.
Po wszystkich wyjaśnieniach Holmes oświadczył, że już nabrał na tyle sił, aby wrócić na Baker Street.